Wszystko na tym świecie jest bardziej lub mniej skondensowaną energią. I twory nieorganiczne

takie jak głazy narzutowe, szczyty gór, woda w rzekach i jeziorach czy budowle wykonane ręką człowieka,

jak również organizmy żywe: rośliny (np. malownicze drzewa w lesie), zwierząta (takie jak np. zamieszczone na zdjęciach: jeżyk, wróbelek, salamandra czy żuczki), a także człowiek.
Ciało składa się z wielu warstw. Jedna z nich zwana ciałem fizycznym jest najbardziej skondensowaną energią, którą widzimy wszyscy. Kolejne, są o mniejszej gęstości, widzą je już nieliczni i wyglądają tak, jak ubranie założone na tak zwaną „cebulkę”. Ta konstrukcja dotyczy wszystkiego, z tym, że żywe organizmy mają te niematerialne warstwy bardziej świetliste i kolorowe.
Człowiek w części fizycznej składa się z miliardów komórek odżywianych płynami tkankowymi takimi jak krew i limfa, a w części niematerialnej z warstw zasilanych energią życiową, pobieraną bezpośrednio z ziemi lub z kosmosu, płynącą tak zwanymi merydianami lub jak kto woli kanałami energetycznymi. Inaczej mówiąc, ludzkie ciało zbudowane jest z materialnego centrum i warstw subtelnych będących świetlistą aurą dookoła niego. Jest to oczywiście duże uproszczenie.
Nasze ciało w dawnych czasach, gdy byliśmy bezbronni wobec natury, skazani na walkę o przetrwanie, wytworzyło reakcję samozachowawczą związaną ze zwiększeniem poziomu kortyzolu i adrenaliny, polegającą na walce lub ucieczce.
Reakcja ta mobilizuje cały organizm, przekierowuje krew z układu trawiennego, immunologicznego i innych nieistotnych w chwili zagrożenia organów do naszych kończyn, abyśmy mogli walczyć lub uciec. Czyli robi wszystko, aby przeżyć. Jest ona nazywana stresem, pozostała w nas do dnia dzisiejszego i jak dawniej ratuje nam życie, gdy wymagają tego okoliczności. Jednak po zakończeniu akcji ratunkowej stres powinien zostać rozładowany.
W przeciwnym wypadku, powstaje chaos w organizmie. Jego skutkiem w pierwszej kolejności są zmiany w naszych energetycznych powłokach. Energia przestaje swobodnie przepływać w merydianach, świetlistej kolorowej aurze zaczyna brakować blasku, ciemne barwy zajmują miejsce jasnych, radosnych kolorów, a zewnętrzna powierzchnia otaczającego nas kokonu energii z gładkiej staje się poszarpana. W aurze powstają liczne dziury.
Gdy stres nadal nam towarzyszy, w następnej kolejności ofiarą braku energii staje się ciało fizyczne. Przysadka mózgowa, która jest centrum pośredniczącym w wydzielaniu hormonów do krwioobiegu, przestaje prawidłowo pracować. Podwzgórze, które odgrywa rolę procesora dla całego mózgu, połączone jest nerwami z każdą jego częścią, a z resztą organizmu dzięki hormonom, produkowanym przez siebie samo i uwalnianym przez przysadkę mózgową również zaczyna niedomagać.
Pojawiają się problemy z:
- ciśnieniem tętniczy krwi,
- temperaturą ciała,
- regulacją ilości wody w organizmie (odczuwaniem pragnienia i funkcjonowaniem nerek),
- kurczliwością macicy,
- produkcją mleka w piersiach,
- popędami emocjonalnymi,
- hormonem wzrostu,
- pracą nadnerczy,
- hormonami tarczycy,
- funkcjonowaniem organów płciowych.
Inaczej mówiąc zaczynamy chorować, choć tak naprawdę nie widzimy powodu dlaczego. A wszystko to spowodowane jest przez ciągły stres, w którym żyjemy, który jest tak wszechobecny, że przestaliśmy go zauwazać. To właśnie on powoduje braki w dostawie odpowiedniej ilości enerii organizmowi. I tylko poprzez jego usunięcie metodami traktującymi ciało całościowo jesteśmy w stanie naprawić zło, które wyrządził czyli powrócić do zdrowia.
Bardzo skuteczną metodą w odzyskiwaniu zakłóconej równowagi organizmu, czyli powrocie do zdrowia, jest refleksologia we wszystkich swych odmianach: refleksologia stóp, refleksologia twarzy i głowy oraz refleksologia dłoni.
dyplomowany refleksolog Urszula Mazurkiewicz